tupaj.com - porady do programów Headline Animator

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

3d w urządzeniach ipad

To nie żadne "efakty specjalne" ale realistyczny widok:




Technika opiera się o śledzenie głowy osoby w pobliżu urządzenia ipad za pomocą wbudowanej kamerki i obliczanie widoku z perspektywy danej osoby w czasie rzeczywistym.

środa, 13 kwietnia 2011

zimna fuzja vs elektrownie atomowe

Elektrownia atomowa jest za droga - Informacje w Interia360.pl - wiadomości, dziennikarstwo obywatelskie
Elektrownia atomowa jest za droga

Autor: Pan_Dzikus (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel)

Słowa kluczowe: elektrownia, E-Cat, atomowa, zimna, fuzja, energia, Andrea, Rossi, Sergio, Focardi, LENR

2011-04-08 11:53:38
Rossi i Focardi - dwóch geniuszy

Rossi i Focardi - dwóch geniuszy / fot. freeenergytruth
Unijni politycy z niejasnych przyczyn, których można się jedynie domyślać, już jakiś czas temu wyruszyli na krucjatę przeciwko naturalnemu, zdrowemu i pożytecznemu składnikowi powietrza jakim jest CO2.

Krucjata polega na tym, że nałożono na europejską gospodarkę kaganiec w postaci limitów emisji dwutlenku węgla. Widać według biurw unijnych ten rachityczny rozwój jakim odznaczała się unijna gospodarka był za duży i trzeba było ją jeszcze bardziej zgnębić. Ponieważ w Polsce ponad 90% energii elektrycznej pochodzi ze spalania węgla a zapotrzebowanie na prąd rośnie, stało się konieczne wybudowanie nowych elektrowni, które nie emitowałyby CO2.

Jednym z najprostszych i najbardziej oczywistych rozwiązań jest budowa elektrowni atomowej. Dlatego polscy politycy, którzy tak ochoczo zgodzili się na limity emisji CO2, teraz będą budować elektrownię atomową. Ponieważ nie wierzę im za grosz, szybko chwyciłem za kalkulator węsząc w całej tej inicjatywie wielki przekręt.

Rzeczpospolita podaje, że PGE szacuje koszt budowy elektrowni atomowej o mocy 3000 MW na 35 do 55 mld zł. Przyjmując bardzo optymistycznie, że koszt rzeczywiście wyniósłby jedynie 35 mld zł daje to 11 666 666,67 zł za 1 MW. Czy to drogo? Można w ciemno strzelać, że tak, i jak się okazuje faktycznie jest to drogo.

Istnieje alternatywa

Firma Toshiba oferuje reaktor 4S (Super Safe, Small, Simple czyli Super Bezpieczny, Mały i Prosty). Kosztuje 20 mln dolarów, ale przy produkcji seryjnej cena byłaby z pewnością niższa. Jego moc wynosi 20 MW. Jak łatwo policzyć koszt jednego MW to 6 000 000 zł. Trzysta reaktorów Toshiba 4S miałoby taką samą moc jak moc planowanej elektrowni atomowej, a byłby od niej tańsze o 17 mld zł. Co najmniej 17 mld zł.

Ich cena to nie jedyna zaleta.

Zamiast jednej elektrowni atomowej dostarczającej prąd do jednej trzeciej kraju i będącej de facto monopolistą mielibyśmy trzysta elektrowni od kilkunastu czy kilkudziesięciu dostawców. Więcej dostawców to większa konkurencja i niższe ceny. Mniejsze odległości do klientów to mniejsze straty przesyłowe.

Jeśli nawali jedna wielka elektrownia to miliony ludzi nie będą miały prądu. Gdyby w każdym miasteczku i na każdym osiedlu była mała elektrownia atomowa, to w przypadku jej awarii nie miałoby prądu kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy ludzi, zresztą brakujący prąd szybko dostarczyłaby konkurencja z innych elektrowni. Należy również pamiętać o tym, że 300 elektrowni atomowych to o 299 celów więcej do zbombardowania w przypadku wojny.

Rząd co i rusz porusza swymi zafrasowanymi głowami wypowiadając mądre kwestie o potrzebie dywersyfikacji dostawców energii i bezpieczeństwie energetycznym państwa a postępuje tak, jakby mu chodziło o coś zupełnie przeciwnego. Ze wszech miar stara się ograniczyć ilość tych dostawców. Świadczy o tym reglamentacja rynku i konieczność zdobycia koncesji na produkcję prądu.

Tak więc pomysł budowy jednej elektrowni o mocy 3000 MW jest nie tylko drogi, ale i niepraktyczny. Toshiba 4S to nie jedyny mały reaktor atomowy. Powstało, lub niedługo powstanie, jeszcze kilka innych, ale elektrownie atomowe to na szczęście nie jedyne i nie najtańsze rozwiązanie.

Coś jeszcze lepszego?

Ta alternatywa to zimna fuzja jądrowa. Fuzja jądrowa to zjawisko zachodzące we wnętrzu gwiazd i polegające na łączeniu się dwóch lekkich jąder atomów w cięższe jądro atomowe. W wyniku fuzji mogą powstawać obok nowych jąder też wolne neutrony, protony, cząstki elementarne i cząstki alfa. Jest to zjawisko egzotermiczne i zachodzi w gwiazdach. Szkopuł w tym, że reakcji fuzji termojądrowej wymaga temperatury rzędu milionów Kelvinów i ogromnego ciśnienia. Choć ludzie potrafią zainicjować taką reakcję, to nie jest ona przydatna do pozyskiwania energii, chyba że chcemy tę energię pozyskać po to, by zniszczyć parę miast w wybuchach bomb termojądrowych.

Obecnie w wielu laboratoriach pracuje się nad uzyskaniem kontrolowanej reakcji termojądrowej, która mogłaby posłużyć do produkcji ciepła i prądu, ale niestety jeszcze nie udało się uzyskać w ten sposób nadwyżek energii.

Oprócz kontrolowanej reakcji termojądrowej naukowcy pracują również nad zimną fuzją, czyli reakcją łączenia jąder atomowych w temperaturze niemalże pokojowej, przynajmniej w porównaniu z tą, jaka panuje wewnątrz Słońca. Zimna fuzja podzieliła fizyków, część wyśmiewa możliwość jej zaistnienia nazywając badania nad nią szarlatanerią, a część poszukuje jej niestrudzenie niczym Rycerze Okrągłego Stołu poszukiwali świętego Graala a alchemicy kamienia filozoficznego.

Poniekąd zresztą zimna fuzja jest św. Graalem i kamieniem filozoficznym, bo dzięki niej możliwe byłoby uzyskanie praktycznie darmowej energii.

23 marca 1989 roku dwaj fizycy, Stanley Pons z University of Utah i Martin Fleischmann z University of Southampton, ogłosili, że wynaleźli prostą metodę wykonania zimnej fuzji atomów deuteru, poprzez elektrolizę ciężkiej wody z użyciem porowatej elektrody palladowej. Część naukowców potwierdziła osiągnięcie tych naukowców, część im zaprzeczyła i w gruncie rzeczy nie wiadomo, czy to była prawda pogrzebana przez naukowców-zawistników czy ściema dwóch spryciarzy.

Jakby nie było, mam

Dobre wieści

14 stycznia 2011 roku dwaj włoscy naukowcy, Andrea Rossi i Sergio Focardi z Uniwersytetu Bolońskiego na konferencji prasowej ogłosili odkrycie zimnej fuzji niklowo-wodorowej i zaprezentowali reaktor produkujący około 12,4kW ciepła, do którego działania potrzebne jest 400 W energii elektrycznej zaś do zainicjowania reakcji 1000 W.

Katalizator Energii, jak go zwą twórcy, jako paliwa używa proszku niklowego, wodoru i nieujawnionego jeszcze katalizatora. W wyniku fuzji nikiel zamieniany jest w miedź, a otrzymywane jest ciepło. Mnóstwo ciepła.

Reaktor o mocy 12,4 kW potrzebuje zaledwie 100 g niklu na pół roku działania i 1 g wodoru na dzień. Rossi zapowiedział, że w przyszłym roku ruszy sprzedaż reaktorów przeznaczonych dla przemysłu o mocy 20 kW. Ich cena ma wynieść 3500 euro, a cena modułu do produkcji prądu z wytworzonego ciepła 1500 euro. Koszt paliwa na pół roku to 1300 euro. Oznacza to, że koszt kWh energii cieplnej wyniósłby 0,059 zł podczas, gdy dla najlepszego węgla kamiennego przy cenie 660 zł za tonę wynosi 0,081 zł a dla oleju napędowego przy cenie 4 zł za kg wynosi 0,327 zł.

Sprawność zamiany energii cieplnej na elektryczną wynosi ok. 30%, dlatego prąd pochodzący z Katalizatora Energii byłby trzykrotnie droższy niż ciepło. Jego cena wyniosłaby 0,178 zł za kWh. Należy jednak pamiętać, że każda technologia, która jest początkowo droga, po paru latach drastycznie tanieje. Gdyby niklowy puder kosztował tyle co zwykły nikiel, czyli 10 zł za 100 g to koszt kWh(t) wyniósłby 0,000205 zł, a koszt kWh(e) 0,001 zł. Poza tym obecna generacja reaktorów zimnej fuzji działa tylko na jedną dziesiątą swoich możliwości. Zużywają jedynie 10% niklu i pozostałe 90% można ponownie wykorzystać.

Należy się spodziewać, że za kilka lat ich moc wzrośnie dziesięciokrotnie i będą wykorzystywać cały nikiel. Przy obecnej sprawności reaktorów Rossiego-Facardiego jeden gram niklu daje tyle energii co 35,8 kg benzyny. Moc wszystkich elektrowni jądrowych to 370 GW. Reaktory fuzji nikowo-wodorowej potrzebowałyby przy obecnej sprawności 7400 ton niklu rocznie dla osiągnięcia takiej mocy. Zaledwie 0,617% rocznego wydobycia niklu.

Konsekwencje

Jeśli odkrycie zimnej fuzji jest prawdą, a jestem niemal na sto procent pewny, że to prawda, oznacza to, że budowa elektrowni atomowej w Polsce nie ma żadnego sensu. 3 GW energii elektrycznej byłoby w stanie dostarczyć 45 tys. Katalizatorów energii, które kosztowałyby w sumie 9 mld zł. Prawie czterokrotnie mniej niż minimalny koszt planowanej elektrowni atomowej.

Byłoby najlepiej, gdyby rząd w ogóle nie wtrącał się w to kto i jak dostarcza energię. Rynek sobie doskonale poradzi bez polityków i urzędników, którym wydaje się, że na wszystkim się znają i wszystko wiedzą.

Rewolucja

Konsekwencje tego odkrycia będą znacznie, znacznie większe. Ośmielę się twierdzić, że będzie to rewolucja większa niż rewolucja przemysłowa czy rewolucja informacyjna. Każdy będzie mógł kupić sobie taki reaktor i cieszyć się ciepłem i prądem za kilkadziesiąt złotych rocznie. Prawie zerowe koszty energii to potanienie wszystkich produktów przemysłowych i rolniczych. To zamknięcie kopalń węgla i większości szybów naftowych. Powstaną samochody o praktycznie nieograniczonym zasięgu, jak również samoloty z silnikami odrzutowymi na rozgrzane powietrze.

Stokrotnie tańsza energia oznacza wprost niesamowite podniesienie standardu życia. Otwiera ludzkości drogę do kolonizacji Układu Słonecznego i eksploatacji jego zasobów, przeciera szlak do stania się cywilizacją typu I w skali Kardaszewa.

Oczywiście, zawsze pozostaje pewna doza niepewności, iskierka podejrzenia, że to jakiś przekręt i totalna ściema. Wydawałoby się, że po tak przełomowym odkryciu wszystkie kanały telewizyjne i radiowe powinny wprost huczeć od informacji na ten temat, a na pierwszych stronach wszystkich gazet powinny się znaleźć zdjęcia Andrea Rossiego i Sergio Focardiego, a tu nic. Zupełna cisza. Być może jest to spowodowane powszechnym przekonaniem, że zimna fuzja to mit i jest niemożliwa do osiągnięcia. W końcu tak twierdzi większa część fizyków. Cóż... jak powiedział Stanisław Lem: "Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach".

W tym miejscu warto również przytoczyć trzy prawa Arthura C. Clarka.

1. Kiedy poważany, a sędziwy naukowiec twierdzi, że coś jest możliwe, prawie na pewno ma rację. Gdy twierdzi że coś jest niemożliwe, prawdopodobnie się myli.

2. Jedynym sposobem poznania granic możliwego jest ich lekkie przekroczenie i wejście w niemożliwe.

3. Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii.

sobota, 9 kwietnia 2011

Grafen - materiał przyszłości dla komputerów

Polska nanopotęgą | rp.pl
Polska nanopotęgą
Aleksandra Stanisławska 06-04-2011, ostatnia aktualizacja 06-04-2011 01:45

Odkrycie warszawskich naukowców może zrewolucjonizować rynek komputerów
Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych. Na zdj. dr Włodzimierz Strupiński

Grafen to niezwykły materiał. Składa się z pojedynczej warstwy atomów węgla, a jest kilkaset razy bardziej wytrzymały niż stal i w dodatku pozwala się zginać. Przewodzi prąd kilkaset razy szybciej niż miedź i znacznie lepiej niż krzem, na którym do dziś opierają się układy stosowane w elektronice, m.in. w komputerach.

Za odkrycie jego właściwości naukowcy Andre Geim i Konstantin Novoselov w ubiegłym roku dostali Nobla z fizyki.

Jednak uzyskane przez nich płatki grafenu o powierzchni kilkudziesięciu mikronów nie nadawały się do komercyjnego wykorzystania – były za małe.



Tę barierę pokonali polscy naukowcy z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych oraz Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Udało im się opracować sposób przeniesienia produkcji grafenu z laboratorium do fabryki. Wykorzystali do tego dostępne dziś na rynku urządzenia do wytwarzania struktur półprzewodnikowych. O polskim sukcesie donosi najnowszy numer prestiżowego pisma „NanoLetters".

– Nasza metoda pozwoli na wytwarzanie dużych powierzchni grafenu o najwyższej jakości. A to da możliwość upakowania większej liczby urządzeń elektronicznych na małej powierzchni – tłumaczy „Rzeczpospolitej" profesor Jacek Baranowski z ITME. – W efekcie komputery będą mniejsze, oszczędniejsze i kilkaset razy szybsze.

Zdaniem profesora nowy materiał wyprze krzem, którego era w elektronice dobiega końca. – Za dziesięć lat osiągniemy kres miniaturyzacji układów krzemowych. Zastąpi je grafen – uważa prof. Baranowski.

Polacy wyprzedzili inne grupy naukowców, które na całym świecie pracowały nad metodami przemysłowej produkcji grafenu.

Co prawda wcześniej sposób znaleźli Amerykanie. Jednak ich propozycja, oparta na wykorzystaniu węglika krzemu ogrzanego do temperatury ponad 1500 st. C, ma istotne wady. Krzem odparowuje najpierw tam, gdzie występują nieregularności struktury, więc powstający w tym procesie grafen nie jest najwyższej jakości.

– Nam udało się udoskonalić tę technologię tak, że uniknęliśmy konieczności odparowania krzemu. To pozwala na wytwarzanie nieuszkodzonych i powtarzalnych płytek grafenu na skalę komercyjną – mówi „Rz" kierujący zespołem badawczym dr Włodzimierz Strupiński z ITME.

Polacy pracują teraz nad grafenowym tranzystorem, który powinien być gotowy za rok. Urządzenia takie będą pracować na częstotliwościach rzędu setek teraherców, niedostępnych dla elementów z krzemu.

piątek, 8 kwietnia 2011

E-papier - co nieco o technologii

e-Papier e-czytnik.pl
Czym jest e-papier?

To rodzaj wyświetlacza, który dąży do imitacji tradycyjnego papieru.
Autorem terminu e-papier, a zarazem wynalazcą e-papieru jest Nicholas Sheridon.

Parę słów o historii:

Pierwotnie technologia e-papieru opierała się na mikroskopijnych kulkach magnetycznych wprasowanych między dwie cienkie folie, z których jedna miała zdolność przewodzenia prądu. Kulki te z jednej strony były białe, a z drugiej czarne, a po przyłożeniu punktowego pola elektrycznego obracały się czarną stroną do powierzchni papieru. Przyłożenie silnego pola elektrycznego do całej powierzchni "kartki"powodowało obrócenie się wszystkich kulek białą stroną do powierzchni papieru i skutkowało "zmazaniem zapisu". Technologia ta została opracowana i opatentowana pod nazwą Gyricon w latach siedemdziesiątych XX w.

e-Papier Jacobsona

W latach dziewięćdziesiątych XX w. został opracowany inny rodzaj e-papieru. Jego twórcą jest Joseph Jacobson, a technologia opiera się na mikroskopijnych kapsułkach wypełnionych elektrycznie naładowanymi drobinami o białej barwie, zawieszonymi w kolorowym oleju. Drobiny wypływają na powierzchnię oleju, pokrywając ją całkowicie, a pod wpływem słabego pola elektrycznego przyłożonego od dołu papieru zostają ściągnięte na dół kapsułek i odsłaniają kolorowy olej. Na podobnej zasadzie działały wyświetlacze elektroforetyczne, w których kapsułki umieszczano w szklanej płytce. W e-papierze szkło zostało zastąpione giętką folią. Rozwiązanie to jednak miało dość poważne wady - zapis był nietrwały, a samo urządzenie bardzo wrażliwe na wstrząsy i działanie zewnętrznych źródeł pola elektrycznego.

E-Ink

Modyfikacją powyższej technologii jest tzw. cyfrowy atrament, którego twórcą jest także Jacobson. W kapsułce z przeźroczystym płynem znajdują sie białe i czarne drobiny pigmentu naładowane elektrycznie: czarne - ujemnie, białe - dodatnio. Sterowanie potencjałem elektrycznym powoduje przemieszczanie się drobin do odpowiednich miejsc wyświetlacza i generuje powstawanie obrazu.


Inne technologie

Do produkcji e-papieru wykorzystuje się także inne technologie oparte m.in. na ciekłych kryształach, wyświetlaczach elektrochemicznych i plazmowych. Elektroniczny papier ma zastąpić monitory CRT, ekrany LCD i plazmowe, OLED-y oraz inne urządzenia tego typu.

Dzięki temu, że e-papier charakteryzuje się wyjątkową giętkością i elastycznością oraz ma minimalną grubość, można go wielokrotnie zwijać i rozwijać, a mimo to nadal zachowuje swoje pierwotne właściwości. W przeciwieństwie do ekranów LCD, obraz na e-papierze nie ulega zniekształceniu przy jego wygięciu lub naciśnięciu. E-papier, w odróżnieniu od standardowych wyświetlaczy, nie świeci. Tekst widzimy w świetle odbitym, jakbyśmy czytali zwykłą papierową gazetę, dlatego nawet intensywne czytanie nie jest nużące dla oczu.
W technologii e-papieru uzyskano także bardzo wysoki kontrast porównywalny raczej z zadrukowaną kartką papieru, niż standardowym wyświetlaczem. Komfort czytania jest porównywalny z papierem, dla przykładu: współczynnik kontrastu publikacji papierowych typu gazeta codzienna wynosi ok. 7, dla wyświetlacza E-Ink sięga 11,5, a najlepsze ekrany LCD mają współczynnik na poziomie 4,6!
e-Papier jest energooszczędny. Zużywa od 0,01 do 0,001 energii wymaganej do działania konwencjonalnego wyświetlacza. Zasilanie wymagane jest tylko podczas zmiany obrazu, moc baterii zużywana jest tylko podczas "odwracania strony". Istotną cechą, niesłychanie zwiększającą użyteczność e-papieru, jest statyczny obraz -pozostaje on na ekranie pomimo odłączenia zasilania. Wszystkie wynikające z tego zastosowania trudno sobie wyobrazić.

E-papier zdominuje przede wszystkim rynki wydawnicze. W przyszłości być może zastąpi tradycyjny papier... Zrewolucjonizuje codzienną prasę i magazyny, gdyż możliwym stanie się stworzenie prawdziwych elektronicznych gazet składających się z jednej strony, na której będzie można wyświetlać kolejne artykuły czy zdjęcia, a z czasem także filmy. Obecna konstrukcja jeszcze nie pozwala na prezentację ruchomych obrazów, gdyż wyświetlacze charakteryzują się długim czasem odświeżania, który wynosi aż 1 sekundę. Ponadto nośnik będzie długowieczny - na posiadaną już kartkę za pośrednictwem sieci bezprzewodowej załadujemy treść nowego wydania, bez konieczności kupowania nowej edycji. W tej jednej giętkiej "kartce" będzie można magazynować setki książek, a dzięki dostępowi do Internetu dotrzeć do wszystkich książek dotąd wydanych. Nowoczesna technologia pozwoli na wzbogacenie książki o dodatkowe elementy, takie jak dźwięk czy ruchome obrazy, zamiast standardowych ilustracji i fotografii.

Technologia ta znalazła już zastosowanie w telefonii komórkowej nowej generacji. Wykorzystanie e-papieru jako wyświetlacza telefonu komórkowego minimalizuje zużycie energii tak dalece, że żywotność baterii wydłuża się nawet do 12 dni. Umożliwia także zmniejszenie rozmiarów telefonu.

Na rynku są już zegarki wyposażone w supercienkie i elastyczne wyświetlacze, a e-papierowy cyferblat charakteryzuje się bardzo wysokim kontrastem, dzięki czemu przypomina raczej pokrytą drukiem kartkę niż typowy wyświetlacz.